Przyszły w końcu mrozy i Bugiem spłynęła kra. Trzeba było prędko to uchwycić. Prawdziwa zima to teraz rzadka sprawa. Ruszyłem więc nad rzekę. Samochodowy termometr wskazywał 25 stopni na minusie. Dobrze, że wóz odpalił… Jechałem po ciemku, bo chciałem jeszcze przed wschodem słońca sfotografować płynącą krę, a potem przyodziany w strój maskujący typu „zima” poczatować na ptaki, którym niestraszne płynące bryły.

Dotarłem – szybko rozstawiłem statyw, zrobiłem nieco zdjęć płynącej kry i ruszyłem na ptaki. Czas naglił. Wokół biel śniegu i nadrzecznych oparów. Rzeka trzeszczała i szurała, pokazując swoją siłę za pomocą szybko spływających kawałów lodu .
Czytaj dalej